Powrót

Tydzień Misyjny 2023

Misje sercem Kościoła

Sobota 28.10 2023    
Sercem Kościoła jest Jezus Chrystus. Życiodajną siłą budującą Kościół, a zarazem najważniejszym i nieodwołalnym przykazaniem dla nas jest przykazanie miłości: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie” (J 13,34-35).

W małych i w wielkich rzeczach, zarówno w naszej codzienności, jak i podczas służby misyjnej niezwykle ważne jest otwarte i kochające serce. „Nie będziecie mogli miłować bliźniego, który jest daleko, jeśli już teraz nie macie miłości wobec tych, których spotykacie każdego dnia” – mówił bł. Józef Allamano. I dodawał: „Odrobina miłości porządkuje i prostuje każdą rzecz. Bez miłości życie wspólnotowe staje się nie do zniesienia”.

Być wolontariuszem misyjnym – oznacza podejmować codzienny wysiłek, aby kształtować postawę serca zgodnie z największym przykazaniem Chrystusa, budując z Nim relację i uzdalniając siebie do miłości, aby Jego miłość i nadzieja dotarła do każdego człowieka na świecie. Aby tak się stało, musimy stać się miłością. Musi ona przenikać nas i całe nasze życie. Tego właśnie uczy bł. Józef Allamano: „Uwierzcie w to, że kto nie płonie, ten nie rozpala, kto nie ma ognia miłości w sobie, nie może go przekazać innym”.

Barbara Kisicka, wolontariuszka Fundacji Dzieło na Misji


Piątek 27.10.2023     

O tym, że chorzy i cierpiący są w sercu Kościoła, dowiadujemy się z Pisma Świętego, katechizmu, nauczania papieży i z codziennego doświadczenia duszpasterskiego. Przeżywanie cierpienia w zjednoczeniu z Chrystusem może prowadzić nie tylko do uświęcenia samego chorego, ale i do uproszenia łask potrzebnych chociażby do działalności misyjnej Kościoła. Co zrobić jednak, kiedy cierpienie przytłacza i człowiek jest daleko od wzniosłych myśli i ducha ofiary?   

Papież Franciszek w Posynodalnej adhortacji Gaudete et exsultate daje nam pewne wskazówki, wymieniając pięć cech świętości objawiającej się w świecie współczesnym.   
Pierwszym przejawem świętości jest męstwo, rozumiane jako znoszenie trudów, cierpliwość i łagodność. Świętość, jaką Bóg obdarza swój Kościół, przychodzi przez upokorzenie Jego Syna: „Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami” (1P 2,21). Papież stwierdza w tym miejscu bardzo szczerze: „Nie mówię, że upokorzenie to coś przyjemnego, bo byłby to masochizm, ale mam na myśli drogę naśladowania Jezusa i wzrastania w jedności z Nim. Nie można tego zrozumieć na płaszczyźnie naturalnej, a świat wyśmiewa taką propozycję”.   
Drugim przejawem świętości jest radość i poczucie humoru. Papież przeciwstawia ją zgorzknieniu, przesadnej koncentracji na sobie czy narzekaniu. Jeśli pozwolimy Panu, by wydobył nas z naszej skorupy i przemienił nasze życie, wtedy będziemy mogli wypełnić to, o co prosił św. Paweł: „Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!” (Flp 4,4). Papież nie ukrywa, że istnieją chwile trudne, czasy krzyża, ale nic nie może zniszczyć nadprzyrodzonej radości. Zawsze pozostaje promyk światła rodzący się z osobistej pewności, że jest się nieskończenie kochanym, ponad wszystko.    
Trzecim przejawem świętości jest parezja, która oznacza śmiałość i zapał w świadczeniu o Chrystusie. Nieraz zdarza się, że ktoś podczas pobytu w szpitalu, zamiast leżeć w łóżku i skupiać się na sobie, odwiedza innych pacjentów, dzieląc się świadectwem wiary. Dlatego papież Franciszek zachęca: „Prośmy Pana o łaskę, byśmy zbytnio nie wahali się, gdy Duch Święty żąda od nas wykonania kroku naprzód. Prośmy o odwagę apostolską, byśmy przekazywali Ewangelię innym”.           
Czwarta i piąta wskazówka to trwanie we wspólnocie i na modlitwie. Człowiek cierpiący ma nieraz tendencje do izolowania się, a jednocześnie bardzo potrzebuje czyjejś obecności. Modlitwa jest kontemplowaniem Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, a wreszcie otwiera nas – uczucia, pragnienia i całą egzystencję – na radość życia wiecznego. Papież Franciszek zwraca jednak naszą uwagę na szczególną formę modlitwy, jaką jest modlitwa wstawiennicza, jest ona bowiem wyrazem poczucia wspólnoty z bliźnimi.

S. Aleksandra Szyborska PDDM


Czwartek – 26.10.2023   
    
Październik to miesiąc modlitwy różańcowej i jak co roku zbieramy się w naszych świątyniach, bierzemy do ręki różaniec i szepcząc Pozdrowienia anielskie, rozmyślamy nad wielkimi tajemnicami odkupienia, które można nazwać Ewangelią Jezusa Chrystusa według Maryi.

Chociaż różaniec nie jest modlitwą liturgiczną, to papieże chwalą go w sposób nadzwyczajny i zatwierdzają różnego rodzaju stowarzyszenia różańcowe, a Kościół uposażył go licznymi odpustami. Różaniec jest równocześnie oddaniem hołdu Matce Bożej, Matce Kościoła i naj- lepszym sposobem uproszenia tego, co pragniemy otrzymać, gdyż modlimy się razem z Nią.

Papież Leon XIII i jego następcy uważają modlitwę różańcową za najlepszy środek przeciw złu uciskającemu dzisiejszy świat, zarówno na płaszczyźnie jednostek, jak i w stosunkach społecznych i międzynarodowych. I tak jak podczas wojny wódz rozstawia czujne straże, bacząc czy nie zjawił się gdzieś nieprzyjaciel, tak Kościół pilnie strzeże prawd wiary objawionej nam przez Boga, aby ktoś z fałszywą i zgubną nauką nie wkradł się do owczarni Chrystusa. Pomocą w tym jest różaniec, w skład którego wchodzą modlitwy, które w streszczeniu zawierają cały skarb naszej wiary – Skład apostolski, Modlitwę Pańską, Pozdrowienie anielskie. Chociaż skarbiec tradycji Kościoła jest bogaty w różne formy pobożności, różaniec nigdy nie utracił swojego uprzywilejowanego miejsca.

Matko Pięknej Miłości, Królowo Różańca Świętego, módl się za nami, aby z serca Jezusowego do serc naszych wniknął płomień łaski, który zniszczy wszystko, co niedoskonałe i zapali ogień świętej miłości.

Agnieszka Romańczuk

 

Środa – 25.10.2023  
W filmie pt. „Chosen” Ewangelia jest przedstawiona w taki sposób, by człowiek XXI wieku lepiej zrozumiał Jezusa i Apostołów. Wśród bohaterów filmu jest też Nikodem, mądry starzec, faryzeusz, człowiek poszukujący prawdy i w ukryciu zafascynowany osobą Jezusa. Jedna ze scen filmu, dotycząca osoby Nikodema, jest szczególnie przejmująca.

Gdy Jezus wyrusza z uczniami do Jerozolimy, Nikodem stoi ukryty za załomem muru i płacze. Wydaje się, że szarpie nim podwójna tęsknota. Z jednaj strony chce iść z Jezusem, z drugiej – wciąż pamięta słowa, które przed chwilą powiedziała mu żona: „Ja kocham nasze życie”. Jezus wie o tej rozterce. Patrzy w stronę muru i szepce cicho: „Byłeś tak blisko”. Nikodem zaczyna jeszcze bardziej płakać, ale ostatecznie zostaje ukryty za murem. Jedyną rzeczą, którą może ofiarować Jezusowi i uczniom, jest sakiewka z pieniędzmi na drogę. „Byłeś tak blisko…”

Różnie rozumiemy w życiu to zaproszenie do bliskości z Jezusem. Są wśród nas tacy, którzy codziennie uczestniczą w Eucharystii i karmią się Ciałem Chrystusa. Są tacy, którzy codziennie modlą się różańcem i starają się żyć według Bożych przykazań. Są też tacy, których Jezus zaprasza do relacji jeszcze głębszej – do oddania Mu całego życia i całego serca.

Święta Teresa od Jezusa była zakonnicą zamkniętą w klasztorze klauzurowym. Całe swoje młode życie spędziła na modlitwie i posłudze w klasztorze. To nie zamykało jej drogi do wielkich pragnień. Chciała z miłości do Jezusa głosić Dobrą Nowinę na krańcach świata. Te pragnienia nie były możliwe do realizacji w życiu karmelitanki klauzurowej. Jak zapisała w swojej autobiografii: „Kiedy wielkie moje pragnienia zaczęły stawać się dla mnie męczeństwem, otwarłam listy św. Pawła, aby znaleźć jakąś odpowiedź. Przypadkowo wzrok mój padł na dwunasty i trzynasty rozdział Pierwszego Listu do Koryntian. Przeczytałam najpierw, że nie wszyscy mogą być apostołami, nie wszyscy prorokami, nie wszyscy nauczycielami, oraz że Kościół składa się z różnych członków i że oko nie może być równocześnie ręką. Nie zniechęcając się czytałam dalej i natrafiłam na zdanie: «Starajcie się o większe dary. Ja zaś wskażę wam drogę jeszcze doskonalszą». Największe nawet dary niczym są bez miłości. Wreszcie znalazłam pokój. Zrozumiałam, że jeśli Kościół jest ciałem złożonym z wielu członków, to nie brak w nim członka najbardziej szlachetnego i konieczne- go; zrozumiałam, że Kościół ma serce i to serce pała gorącą miłością. Wtedy w uniesieniu duszy zawołałam: «Znalazłam już swe własne miejsce w Kościele. W sercu Kościoła, mojej Matki, ja będę miłością»”.

Osoby konsekrowane i kapłani to ludzie pociągnięci przez Miłość. Jezus dzieli się z nimi swoją miłością i posyła ich do ludzi, by tę miłość zanieśli dalej. Godziny spędzane na samotnej modlitwie to czas odkrywania głębi Bożej miłości, to doświadczenie najgłębszej bliskości. Sprawowanie sakramentów to zaszczyt i wybranie, to największe zaufanie ze strony Boga. Nie jest to łatwa misja. Ale Bóg nie przestaje kochać. Umacnia tych, którym zawierzył najgłębsze tajemnice swego serca i zawsze czeka. Na powrót nigdy nie jest za późno. Nikodem wrócił. Choćby po to, by martwe ciało Jezusa złożyć ze czcią w grobie.

S. Beata Sabara OP

 

Wtorek 24.10.2023  
Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego – przestrzega Pan Jezus. Można stwierdzić, że stawiając dzieci w centrum swego nauczania – stawia je w sercu Kościoła. On sam dzieło zbawienia rozpoczął od przyjścia na świat jako dziecko – bezbronne i potrzebujące opieki najbliższych. A mimo to mędrcy rozpoznali w Nim Boga, Króla i Zbawiciela. Jakże to pouczające dla nas, by nie traktować dzieci z wyższością, nie lekceważyć ich, ale każde traktować z szacunkiem i domagać się takiego szacunku dla dzieci ze strony innych.

W czym dzieci mogą być wzorem dla nas? W wielu sprawach, a pierwszą z nich jest radość, ale nie jakakolwiek, tylko radość dzieci Bożych. Dzieci potrafią słuchać o Bogu z wielkim zaciekawieniem. Zachwycone prawdą o Ojcu w niebie, śpieszą nieść Dobrą Nowinę innym – rodzicom, bliskim, rówieśnikom. Wzorem dla nas może być entuzjazm, z jakim dzieci to robią – przejęte jakąś myślą, nie wahają się, nie kalkulują, ale każdy talent są gotowe ofiarować na rzecz spraw, których się podejmują. Przykładem mogą być dzieci z Papieskiego Dzieła Misyjnego Dzieci. Wyrazem ich zaangażowania jest misyjny MOST – modlitwą, ofiarnością, służbą i twórczością wspierają swoich rówieśników z całego świata. Same nie ustają przy tym w coraz lepszym poznawaniu Jezusa – stała formacja biblijna i liturgiczna ożywia ich misyjny zapał. Zapał, który potrafi rozpalić dla misji niejedno dorosłe serce.

Dwunastoletni Jezus w świątyni zadziwiał słuchaczy bystrością umysłu i odpowiedziami (Łk 2, 47). Rodzice i nauczyciele także bywają czasem zaskoczeni bystrością dzieci, które na podstawie własnych obserwacji i doświadczeń potrafią dochodzić do ważnych wniosków. Potrafią też zadawać pytania – czasem niewygodne dla dorosłych. Dzieci z jednej strony inspirują do działania, z drugiej zaś jak lustra ukazują dorosłym ich wiarę i relację z Bogiem. Uczą się od dorosłych, czerpiąc z ich słów, ale przede wszystkim – z przykładu ich życia.

Los dzieci na całym świecie – także w krajach misyjnych – spoczywa w rękach dorosłych. A przecież czasem to los tragiczny: dzieci cierpią z powodu biedy, chorób, różnych form niewolnictwa. Jak bardzo potrzeba wciąż przypominania o godności tych najmniejszych i walki o nią. Potrzeba przypominania nauki Jezusa: „kto by jedno takie dziecko przyjął w imię moje, Mnie przyjmuje” (Mt 18, 5). Niech więc dzieci całego świata nieustannie pozostają w sercu Kościoła, czyli także w naszych sercach.

Dr Aneta Rayzacher-Majewska


Poniedziałek – 23.10.2023 
  
Siostra Łucja dos Santos w liście do kardynała Carla Caffara w 2005 r. napisała: „Ostateczna bitwa między Panem a królestwem szatana będzie o małżeństwo i rodzinę. Nie obawiaj się, ponieważ każdy, kto pracuje dla świętości małżeństwa i rodziny, zawsze będzie zwalczany i zawsze będzie napotykał wiele przeciwności, gdyż jest to kwestia kluczowa”. Potem stwierdziła: „Niemniej jednak Matka Boża zmiażdży mu głowę”.

Dziś jesteśmy świadkami wypełniania się tych słów, między innymi poprzez ataki na osobę św. Jana Pawła II, dzięki któremu rodzina stała się rdzeniem nauczania Kościoła. To ona jest fundamentem, na którym opiera się stworzenie. To w rodzinie rodzi się życie, które jest budulcem Kościoła. Trwałość tej budowli powierzona jest rodzinom, które jako pierwsze kształtują kolejne pokolenia. Jest do ogromny dar, ale również wielki obowiązek, który podejmujemy podczas chrztu: „Prosząc o chrzest dla waszego dziecka, przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania go w wierze, aby zachowując Boże przykazania, miłowało Boga i bliźniego, jak nas nauczył Jezus Chrystus”.

Słowa uczą, ale to przykłady pociągają, dlatego życie w stanie łaski uświęcającej jest duchową szatą misjonarza, który w pierwszej kolejności jest posłany do swoich najbliższych. To w rodzinie świadcząc o Bożej miłości kształtujemy misyjnego ducha i ewangeliczne postawy. To tu rodzą się przyszli święci, przez których Bóg zmienia świat.

Maria i Jan Sobierajscy

 

Niedziela – 22.10.2023         
Misje są sercem Kościoła. Każdy ochrzczony, posłany do świata jako świadek Chrystusa oraz Jego misjonarz, tworzy to serce, gdy żyje Kościołem i gdy Kościół żyje w jego sercu. Zanim jako ochrzczeni--misjonarze skierujemy nasze kroki ku światu, by głosić Ewangelię, powinniśmy, jak św. Teresa od Dzieciątka Jezus, zadać sobie fundamentalne pytanie: jakie jest nasze miejsce w Kościele? Święta Patronka Misji odpowiedziała na nie: „Kościół ma serce, a ja w tym sercu pragnę być miłością”. Potwierdziła w ten sposób zasadnicze znaczenie miłości, która ożywia Kościół i rodzi jego misyjny dynamizm, a zarazem wskazała, co trzeba robić, aby być żywym członkiem Kościoła i aktywnym misjonarzem. Trzeba odnaleźć się w sercu Kościoła o, czy jestem żywym członkiem Kościoła, zależy od mojego zaangażowania w jego budowanie, od tego, czy patrzę na Kościół z troską, z mądrością i odpowiedzialnością, od tego, czy i jak utożsamiam się z Kościołem, czy pragnę i próbuję czynić go żywym, pięknym, świętym, pokornym, ubogim i służącym, czy oddaję mu swoje życie. Kto ma takie wyobrażenie o Kościele, kto pragnie go lepiej poznawać i rozumieć, ten na pewno odkryje w nim swój dom, swoją rodzinę, środowisko życia i dojrzewania do świętości.

Bardzo ważne jest rozumienie Kościoła jako wspólnoty, w której wszyscy razem i każdy z osobna mają swoje własne miejsce i swoją misję do spełnienia. Ta wspólnota zafunkcjonuje właściwie, gdy nie będzie narzucona czy nakazana, ale solidarnie przez wszystkich budowana jako rodzina i środowisko doświadczania Bożej miłości i obdarzania nią innych, środowisko wzajemnej służby i otwarcia się również na tych, którzy do Kościoła nie należą, ale są mu w jakiś sposób bliscy.

Nadszedł już czas, by zwłaszcza świeccy członkowie Kościoła zrozumieli, że nie są jedynie odbiorcami kapłańskiej posługi. Jeszcze w wielu miejscach funkcjonuje takie przekonanie, że aktywni w Kościele i rozwijający jego misję są tylko duchowni, bo to ich jedynie Pan Bóg powołuje i posyła. Ich wybiera spośród swojego ludu i daje temu ludowi, by go pouczali, uświęcali i prowadzili. A wszyscy inni mają jedynie okazać im posłuszeństwo i modlić się za nich, by dobrze realizowali swoją misję.

Takie widzenie Kościoła sprawia, że duchownym przypisuje się cały wymiar aktywności i odpowiedzialności, a świeccy pozostają bierni i ograniczają się do korzystania z inicjatyw duchownych. Ten model Kościoła okazuje się już nieskuteczny. W rzeczywistości nigdy nie oddawał też właściwej i niejako naturalnej dla Kościoła symbiozy duchownych i świeckich, czyli takiej ich współpracy, która pozwoliłaby na aktywne realizowanie właściwych im powołań i wspieranie się nawzajem.

Nadszedł też czas Kościoła duchownych mądrze i odważnie współpracujących ze świeckimi, dzielących z nimi odpowiedzialność za wiele spraw Kościoła, zwłaszcza w wymiarze materialnym, ale nie tylko. Także dzielących się zadaniami w dziedzinie ewangelizacji, duchowej formacji, kształtujących mądrych liderów, animatorów wiary, formujących świadków, pomocników, współpracowników. W tej materii również nazbierało się wiele zaniedbań i nieprawidłowości. Jeszcze wielu duchownych żyje przekonaniem, że Kościół to tylko oni. Że wszystkie sprawy dotyczące funkcjonowania wspólnoty parafialnej zależą tylko i wyłącznie od duszpasterza. Że to on jest przysłowiową „alfą i omegą”, a świeccy potrzebni są jedynie do wcielenia w życie jego pomysłów i zrealizowania jego duszpasterskich wizji.

Przed nami wielka praca. Wielka wspólna praca duchownych i świeckich, której owocem ma być na nowo ukształtowane, napełnione odpowiedzialną i mądrą miłością serce Kościoła. Serce otwarte na wszystkich ludzi i gotowe do poświęcenia się dla dzieła misji.

Niech Maryja, Matka Kościoła, wspomaga nas w tym trudzie i przedstawia Chrystusowi błogosławione owoce wspólnego wysiłku modlitwy i pracy.

Ks. Michał Maciołek, diec. zamojsko-lubaczowska

400 lat franciszkanów

 400 lat franciszkanów
w Osiecznej

Franciszkanów - reformatów sprowadzono do Osiecznej 1622 roku. Stało się to dzięki staraniom Adama Olbrachta Przyjemskiego, wielkiego oboźnego koronnego, senatora i późniejszego kasztelana gnieźnieńskiego. Tym aktem fundator wypełnił zobowiązanie testamentalne swej pierwszej małżonki Zofii z Przymułtowic Przyjemskiej. Uroczyste wprowadzenie braci odbyło się 14 sierpnia. Była to pierwsza fundacja reformatów w Wielkopolsce.

800 lat zakonu

1W 1209 roku św. Franciszek z Asyżu założył nowy zakon w Kościele. Siebie i swoich towarzyszy nazywał braćmi mniejszymi (łac. fratres minores) - chciał przez to podkreślić, że ich życie ma polegać nie na wywyższaniu się, ale na świadomym wyborze małości (łac. minoritas), uniżoności.

2Do takiej postawy zachęcał Chrystus w Ewangelii, a Franciszek nakazał w regule praktykować życie w ubóstwie i uniżeniu. Pierwszych zakonników nazywano Pokutnikami z Asyżu, dopiero później przyjęła się nazwa franciszkanie (od imienia św. Franciszka). Do XV wieku istniał jeden zakon franciszkański.

3W wyniku uwarunkowań na tle kulturowym, historycznym, geograficznym oraz na skutek różnic w praktycznym stosowaniu reguły, w XV i XVI w. wyłoniły się istniejące do dzisiaj trzy niezależne zakony franciszkańskie: Zakon Braci Mniejszych Konwentualnych, Zakon Braci Mniejszych i Zakon Braci Mniejszych Kapucynów.

800 lat zakonu